21.04.2008

No i po ptokach

Przegrywając z Wkrótce pogrzebaliśmy szanse na utrzymanie. Szkoda.
Pierwszy set zaczęliśmy głupio - Wkrótce ma niezłą zagrywkę, a jeśli przyjęcie było jakimkolwiek elementem strategii w doborze zawodników, to jedynie jako argument do selekcji negatywnej.
I na wynik tego faktu nie trzeba było długo czekać. Szyba nie mógł się odnaleźć na środku, po rękach Pitera było widać, że dawno nie grał na rozegraniu, Tadek się nie odnalazł na libero, Paweł się gubił w nieznanym sobie ustawieniu, koszmar. Przegraliśmy do 13.
Na drugi set wyszliśmy bez żadnych zmian i początkowo wydawało się, że nie zemści się to na nas. Paweł pociągnął ładną serią zagrywek i prowadziliśmy 4-1. Punkt za punkt dotrwaliśmy do 8-5 i wtedy zaczęła się katastrofa. 5 punktów z rzędu wpadło i sytuacja w secie się odwróciła. Teraz my bezradnie patrzyliśmy jak punkt za punkt wynik dojeżdża do 25. Najbardziej utkwiło mi w pamięci usilne trzymanie się Pawła nie swojej pozycji w obronie (nie jego wina, nie jest przyzwyczajony do gry z nami) i to, że Piter nie wziął czasu (na nas nie patrzył, a po walczakowym turnieju byłem zbyt zachrypnięty by było mnie słychać.
W trzecim secie 2 ważne zmiany na plus - za Pawła, który jeszcze nie wrócił do formy wszedł Szyba, za Szybę, który środkowym nie jest i chyba nie będzie, wszedł Rafał, który jak na swoje warunki zagrał wyśmienicie. Pozwoliło to nam dotrzeć do stanu 22:22, Piter wziął czas, wkrótce spsuło zagrywkę i udało się wygrać jednego seta.
Niestety czwarty set nie wyszedł jak powinien i przegraliśmy mecz 1:3.
Oceny będą bardzo przypadkowe, bo nie poświęcałem grze takiej uwagi jak zazwyczaj i koncentrowałem się na grze w przyjęciu:
  • Piter jako kapitan... cóż... bez komentarza. Jako rozgrywający utkwiła mi w pamięci piłka, która walnęła w kotarę na maksymalnym zasięgu Czajnika. Chyba najgorszy mecz Pitera jaki widziałem w życiu. 2+
  • Czajnik robił co mógł czyli coś między mało i niewiele. Muszę przyznać, że gdy zwróciliśmy mu uwagę, że ustawiają wyblok i daleką asekurację na niego zaczął grać skrótami. Tyle, że wpływ jednego zawodnika da się zminimalizować i to skutecznie zrobili przeciwnicy. 4
  • Lolek grał nawet nieźle, w przyjęciu go nie zapamiętałem (to dobrze), w ataku co nieco zrobił, na porady z "ławki" reagował (choć z opóźnieniem i niedokładnie). Byłaby czwórka, gdyby nie kategoryczna odmowa gry na środku. 3+
  • Paweł jest jeszcze trochę bez formy, ale mam nadzieję, ze mu to przejdzie. W obronie grał zupełnie inaczej niż my mamy w zwyczaju, w ataku nie wymiatał.3+
  • Szyba zagrał gdzie mu kazali. Niestety kiepsko mu kazali, bo środek siatki to miejsce którego naprawdę powinien unikać. Przesunięty w trzecim i czwartym secie na przyjecie pokazał trochę pazur, ale miał za mało mocy w ataku. 4-
  • Wygos może i jest naszym najlepszym aktywnym środkowym, ale w tym meczu nie zagrał za dobrze. Nie rozumiał się z Piterem, źle skakał do krótkiej, ogólnie wypadł niezbyt okazale. 3 [Czajnik: No tu się nie mogę powstrzymać od komentarza: Wygos na środku zagrał jak szyba - czyli biorąc pod uwagę że jest środkowym, to zagrał na ocenę zero. Gdyby nie kolano Gorzkiego, to zaproponowałbym taką właśnie zmianę.] Trzeba było zaproponować. Piter też marudził, że myślał o wpuszczeniu mnie na rozegranie i zagraniu na skrzydle. Gdybym wszedł na zmianę, jedyne co byśmy ryzykowali to konieczność zrobienia powrotnej zmiany i tyle. A co do oceny - byłem tak przejęty tym co mogę powiedzieć Tadkowi by zagrał lepiej, że gra na siatce sporo mi ukmnęła. Dopiero na Rafała zwróciłem większą uwagę, bo wiedziałem co czuje ;P [Czajnik: Jak to się ma do zdjęcia Wygosa? Nie widzę alternatywy za niego.] Skoro Piter nie przyznał się, że nie chce grać na rozegraniu, to gdybyś zapytał, czy dam radę zagrać za wygosa, to bym powiedział, że dam. Jak przestanę dawać, to zejdę i tyle. Chyba, ze się bałeś, że przez to kolano będę grał gorzej - to możliwe....
  • Rafał zagrał na środku nadspodziewanie dobrze - może nie czapował, ale robił wybloki, podbijał piłki, domykał blok. 4-
  • Tadeusz nie doceniał wcześniej roli libero w drużynie, co zemściło się na nim wyjątkowo szybko. W miarę upływu czasu grał coraz lepiej, ale nie wystarczająco dobrze. 3
Nie daruję sobie tego, że nie zagrałem. Pewnie cierpiałbym gdybym zagrał, no ale tego już się nie dowiem, a wyszło na to, że zrezygnowałem z wzięcia na siebie odpowiedzialności wtedy gdy było to naprawdę konieczne. Tak jak zawrócenie w górach z drogi - choćby nie wiem jak rozsądna to będzie decyzja, będzie się jej żałować kiedy już się zejdzie.

20.04.2008

SOLIDNY OPIERDOL!

Mamy teoretycznie 15 osób w drużynie, nawet 16 według oficjalnej strony ligi (no ale tam nam wpisali kogoś kto zagrał raz i więcej się to nie zdarzy raczej).
Możemy odliczyć od tego osoby wpisane z przyczyn towarzyskich - 2.
To zostawia nam 13 zawodników. Rozdzielając to na pozycję mamy
  • Rozgrywający: 1
  • Atakujący: 1
  • Przyjmujący: 4
  • Środkowi: 6
  • Libero: 1
Szokujące, nieprawdaż?
1 rozgrywający i 1 środkowy mają skręcone kostki a reszta może w większym lub mniejszym stopniu grać, i wszyscy wpisali albo dali znać, że przyjdą (oprócz jednego "być może")*
No po prostu luksus, takiego tłumu nie było chyba nigdy.... i wtedy się zaczęło:
"Rozchorowałem się.... więc nie da rady żebym jutro był. Sorka"
Trudno, wciąż mamy rezerwę.
"Na środku na pewno nie zagram, boję się o tą nogę"
Nie no, jasne. Zdrowie najważniejsze.
"Mam nadzieję, że nie jestem dziś potrzebny. Z moją formą fizyczną jest strasznie. A poza tym się nie wyrobię z czasem"
No to musiało być naprawdę źle z formą fizyczną tego środkowego, skoro uznał, ze lepiej bym ja grał na środku. Tym bardziej, że nie był w stanie nawet trafić na halę w czasie, w którym zjadłem obiad, poszedłem do labu coś zabrać, pojechałem z Ochoty na Służew, przepakowałem się, zrobiłem sobie i zjadłem jeszcze jedno danie do obiadu, pojechałem na halę i byłem tam pół godziny przed czasem. No tak, jeśli ktoś potrzebuje 3 godzin czasu żeby trafić na miejsce, to rzeczywiście nie bardzo nadaje się do gry.
"Ja chyba mówiłem że mnie nie będzie raczej. I mam 15 stron protokołu do napisania na jutro"
Oj biedactwo. W końcu terminarz znamy dopiero od miesiąca, a termin oddania protokołu też pewnie znany był zaledwie z tydzień czy dwa.
Na tym tle nieśmiałe próby urwania się naszych kochanych przyjmujących wypadają blado. W końcu "jestem prosto ze spływu", "mam jutro kolosa" i "myślałem że powiedziałem ci, że nie mogę. kurde, kumple mnie zatłuką" nie są lepsze od wymówek naszych środkowych. Chociaż wątpię czy są gorsze.
Różnica polega jednak na tym, że przyjmujący się stawili. Spytali się mnie, czy mogą sobie odpuścić, a nie przekazali mi tylko informację i mieli resztę gdzieś (wszyscy wiemy gdzie, ale jestem tu gościnnie a gospodarz, w przeciwieństwie do mnie, nie jest miłośnikiem dosadnych określeń).
Nie chcę słyszeć żadnych tłumaczeń. Nie dlatego, że przez ostatnie 6 dni spałem 24 godziny, zmuszony do szaleńczej pracy przez debila mojego promotora, że kolejne zachcianki poznałem wczoraj o 20 i siedziałem nad nimi do 2 w nocy, o szóstej wstałem na debilny turniej walczakowy, cały dzień w biegu, z rozwaloną nogą, a jednak przyjechałem i zagrałbym, gdyby było to po prostu potrzebne. Taki debil jak ja jest przecież potrzebny tylko jeden, bo jak inaczej znaleźć kogoś kto będzie pisał głupie posty na cudzych blogach, płacił, dzwonił, kłócił się z sędziami i kolekcjonował wrogów wyzywających mnie bez powodu od chujów przy całej (prawie) drużynie, co nikomu z drużyny nie przeszkadza.
Nie chcę słyszeć tłumaczeń, ponieważ nie ma znaczenia kto był winien a kto nie, czyja wymówka była lepsza i czy były jakieś naciągane. Nawet gdyby wszystkie nieobecności były usprawiedliwione i niezawinione, nie zmienia to faktów:
  • W najważniejszym meczu sezonu, miało być 5 środkowych, a był 1.
  • 12 osób (+ja) ucieszyło się gdy znalazłem halę na środę. "Super, pasuje mi, będę chodził". W ostatnią środę było nas sześciu, w tym ja i 2 ściągniętych w ostatniej chwili kolesi od Walczaka.
  • Zapłaciłem na razie 1320 złotych. Dostałem 250.
Jestem uzależniony od siatkówki i zrobię wiele, żeby móc grać, ale do cholery są pewne granice.
Wolę jednego zawodnika który przyjdzie zawsze gdy będzie potrzebny, niż 4 lepszych nawet od niego, ale którzy wytną mi taki numer, że oleją ten sam mecz zostawiając drużynę z ręką w nocniku.
*Jeden osobnik sugeruje, że mówił, że go raczej nie będzie. Być może rzeczywiście popełniłem błąd. Niemniej Rafał był w stanie opanować umiejętność dzwonienia wystarczającą ilość razy (w tym potwierdzania na dzień przed meczem), od kiedy pozbawiony jest internetu. Wydaje mi się, że argument na poziomie "nie chce mi się" czy "nie lubię" jest mało przekonującą wymówką by usprawiedliwić notoryczne olewanie tej drobnej niedogodności jaką jest wpisywanie swej obecności. Zwłaszzcza w ustach kogoś kto ponoć mieni się informatykiem.

14.04.2008

Kolejne 3-1 z Brofanami.

Kolejne, ponieważ wszystkie nasze dotychczasowe spotkania z tą drużyną kończyły się wynikiem 3-1. Pierwsze, jeszcze na Braci Załuskich przegraliśmy 3-1 grając w czterech, drugie, w poprzednim sezonie wygraliśmy 3-1. Tym razem znowu wygraliśmy, chociaż po raczej kiepskiej grze.
W pierwszym secie zaczęliśmy od niedokładnego przyjęcia (mojego), które Michał z najwyższym trudem przebił na drugą stronę. Jednak rolę jelenia szybko przejął Szyba, zawsze robiący o jeden krok za mało przed odbiorem.
Niemniej nawet Szyba nie był w stanie przezwyciężyć świetnej gry Michała, Czajnika i reszty Eteru. Odskoczyliśmy przeciwnikom na 16-12 kiedy Szyba stwierdził, że nie może być tak lekko, spiął się i przeciwnicy wyrównali na 18-18. Piter wziął czas, po którym wszystko wróciło do normy i wygraliśmy seta do 21 albo 22.
W drugim secie zacząłem przyjęciem w kotarę. Co dziwne Czajnik się na mnie nie wydarł, pewnie zasnął na moment. [Czajnik sobie obrał tego dnia Tomka na ofiarę wydzierania i znęcania się] Potem było tak sobie, bez większej historii wlekliśmy się powoli za przeciwnikiem. Szyba nie przyjmował, Tomek nie do końca opanował blokowanie - piłkę czapował w buty, szkoda, że w nasze. Dodatkowo kontynuował niezwykłą passę popsutych serwów. Michał nie znał naszej strategii ataku (Czajnik, ktoś inny, Czajnik, ktoś inny, Czajnik, Czajnik) a na dodatek krótką grał tylko z Tomkiem i to najchętniej jak już sie ustawił podwójny blok. Dopiero przy stanie 20-24 Czajnik zaszalał zagrywką, wyciągnęliśmy 3 punkty z rzędu i przegraliśmy seta do 23 po nieudanej asekuracji Pitera.
Piter postanowił obciążyć winą za wszystko co się da Szybę i zasugerował, by przenieść go do bloku, a Lolka zatrudnić na przyjęciu. Pomysł mało mi się spodobał i miałem nosa, bo Szyba nagle zagrał jakby go ktoś podmienił. Wyjmował skróty, asekurował dalekie piłki, wyciągał czapy. Michał już nie rzucał na lewe tak długo aż siatka zatrzyma nam skrzydłowego, Tomek wreszcie przełożył łapki przy bloku a Lolek dostał nareszcie jakieś piłki i walił nad blokiem. Odskoczyliśmy na 5 punktów i znowu zaczęło się głupie tracenie punktów. W pewnym momencie doszli nas nawet na 15-17, ale tego dnia spóźnione pościgi były skazane na bezcelowość - odeszliśmy powolutku, wygrywając tego seta podobnie jak pierwszego.
Czwarty set zaczął się od pomyłki Marcina który zgubił nam punkcik. To nie przeszkodziło nam w systematycznym odskakiwaniu - przeciwnicy wzięli czas przy 12-6 a całego seta przegrali do 16. Mogło być o wiele lepiej, ale Piter uznał, że było to za proste i poobijał trochę ścianę za nami.
Oceny:
  • Michał - widać było pewne braki w zrozumieniu z zawodnikami, ale po pierwsze szybko się uczył, a po drugie nie marudził na piłki które dostawał - nie dlatego bynajmniej by odbiór nam się znacząco poprawił. Do tego parę razy w odpowiednim momencie kiwnął lub uderzył z drugiej piłki. 4+
  • Czajnik - gra tym lepiej im lepszy jest przeciwnik, więc dziś zagrał trochę poniżej swoich możliwości. Może to wina Michała, który za rzadko z niego korzystał? Trzeba jednak przyznać, ze zagrywka mu siedziała, co niestety najlepiej było widać wtedy, gdy raz jeden nie trafił już za pierwszym razem - bolało. 4+
  • Piter - miał (chyba) całkiem dobry dzień na siatce i niezły w przyjęciu i asekuracji. Nagrabił sobie dwoma niewymuszonymi błędami w przyjęciu w koncówce, ale poza tym było nieźle. 4+
  • Szyba - gdybym miał oceniać 2 pierwsze sety, byłby kozłem ofiarnym, gdybym oceniał set 3 byłby bohaterem. Tak musi się pocieszyć wypełnieniem obowiązku. 4
  • Lolek - Dzisiaj Lolek dostanie najwyższą ocenę, bo rządził na siatce i dołożył do tego trochę niezłych zagrywek i jakąś obronę. 5-
  • Tomek - Skuteczność zagrywki - przez litość nie wspomnę, wywalone w aut ataki na czystej siatce - checked, wbijanie piłki blokiem w nasze boisko - idealnie. W raz z upływem czasu było trochę lepiej, ale zdecydowanie stać go na więcej. 3
  • Gorzki z przyjęciem nieźle, piłka mnie trafiała, zabrakło trochę szczęścia przy piłkach nieobronionych, nie mam powodów by być złym na moją grę, ale z drugiej strony nie miałem czym zachwycić... powiedzmy 4+(+ za tytuł MVP ;P)

12.04.2008

Trzeba trochę więcej by nas złamać

[Czajnik: Osobiście się czuję złamany, ale się zrosnę!]
Klątwa nie była w stanie zmóc Czajnika, przerzuciła się więc z atakujących na inne pozycje. Wbrew pozorom to nie ja padłem ofiarą (choć niewiele brakowało). Kostki skręcili Wini i Krzysiek. To oznacza, że na 13 zawodników mamy 7 kontuzjowanych lub niepełnosprawnych.
Przed nami ogromnie ważny mecz - ważny o tyle, że jeśli nie wygramy z Brofanami to z kim? Najnowsze zmiany w lidze oznaczają, że musimy zająć miejsce w czwórce by uniknąć baraży. Poza zasięgiem wydają się Cienkie Bolki i Bromek, za nimi łeb w łeb idzie Bez Komentarza i Bartex. Wiele wyjaśni mecz pomiędzy tymi drużynami w nadchodzącej kolejce - będziemy wiedzieć za kogo trzymać kciuki.
Najpierw jednak musimy wygrać najbliższy mecz. Cieszyłem się niezmiernie na myśl o rozgrywaniu (no, powiedzmy w 85% - moje kolano i plecy mają inne zdanie na ten temat), niemniej team comes first i skład na niedzielę zapowiada się tak:
  • Na rozegraniu Michał. Debiut w naszej drużynie w meczu o stawkę, więc wszyscy życzymy mu jak najlepiej.
  • Na ataku Czajnik. Hip hip hurra.
  • Na skrzydle Piter, Lolek i Szyba.
  • Na środku Tomek.
  • Drugi środek obsadzi Jastrząb, przynajmniej tak długo jak długo da radę. Potem zastąpię go ja albo któryś z przyjmujących.
  • Libero - albo ja (wtedy odpada wersja z wchodzeniem za Jastrzębia), albo Daria (a ja sobie posiedzę).
Czyli pojawi się osiem do dziewięciu osób, z czego jedna pożyczona i 4 nie w pełni sprawne.
Jednakże jak stwierdziliśmy z Piterem, nie wystarczy zamiana Eteru w szpital by nas złamać. Nie damy się tak łatwo i tyle!

7.04.2008

Pierwsze zwycięstwo w IV sezonie!

Jeśli ktoś kiedyś rzuci hasło by przemianować drużynę z "Eter" na "Czajnik i spółka" czy jakąkolwiek nazwę podkreślającą rolę Czajnika w drużynie, nie będę protestował.
Nawet nie dlatego, że Czajnik wyśmienitym atakującym jest, tylko dlatego, że mając Czajnika w ekipie, wszyscy potrafią zagrać lepiej niż gdy go nie ma.
Zaczęliśmy od przedłużenia (przy mojej wybitnej pomocy) serii przegranych z rzędu setów do 11. Pierwszy przegrany jakimiś 10 punktami - i mniej więcej tyle błędów w przyjęciu popełniliśmy. W drugim zagraliśmy o niebo lepiej, jednak po wyrównanej walce przegraliśmy go również. Na szczęście w każdym kolejnym secie graliśmy lepiej (między innymi dzięki rozszyfrowaniu ich zagrywki), zaś przeciwnicy coraz bardziej opadali z sił.
Trzeci set wygraliśmy, prowadząc 2-3 punktami aż do samej końcówki. W końcówce doszło do drobnej nerwówki, ale niezawodny Czajnik, z drugiej linii, przy stanie 24-23 walnął nie do obrony [Czajnik: a raczej szczęśliwie nieobroniony ;-D] i w ten sposób zakończyliśmy złą passę.
W czwartym secie, dzięki świetnej grze Czajnika na siatce i perfekcyjnemu przyjęciu odskoczyliśmy wyraźnie przeciwnikom. Pomogło też parę decyzji sędziego Alaby, żywiołowo oprotestowanych przez naszych przeciwników. Mniej więcej przy stanie 20:12 zdarzyła się katastrofa - Rafał ustrzelony kilkakrotnie mocną zagrywką, piłka po taśmie której nie sięgnąłem, zrobiło się dość groźnie. W tym momencie szybka reakcja Pitera, wprowadzony zmarznięty Szyba, perfekcyjne przyjęcie i punktowy atak (chyba Piter z lewego skrzydła). Gdyby jeszcze Szyba w kolejnej akcji nie trafił w taśmę, pewnie można by jego występ w czwartym secie określić mianem "wejścia smoka".
Tie break upłynął już pod znakiem dominacji zawodników Eteru - zmiana od samego początku wyszliśmy na 3-punktowe prowadzenie i z niewielkimi korektami dowieźliśmy je do końca (na pewno było 4:1 i 8:5 po drodze). [Czajnik: widzę, że pominąłeś mój złośliwy tekst do przeciwników przed ostatnim punktem ;-D] Masz na myśli "teraz do mnie i ja kończę"? - [Czajnik: "Zapraszam do mnie potrójnym ;-P"]
Zwycięstwo nie zmieniło w znaczący sposób naszej sytuacji w tabeli, jednakże po 4 kolejkach graliśmy z ekipami z pierwszych 4 miejsc tabeli - co oznacza, że kolejne mecze powinny być łatwiejsze.
Oceny:
  • Wini: Nie wiem. Nie dostawałem od niego piłek więc trudno mi oceniać ich jakość, ale rozsądnie zmieniał adresatów wystaw, nieźle rozumiał się z Wygosem, nie grał na siłę tam gdzie nie było warto. Czasami trochę za bardzo oszczędzał Czajnika, no i kiepsko wypada w slalomie. Na siatce nie dał się zapamiętać a to ciut poniżej normalnego poziomu. 4
  • Czajnik: Jak na warunki - występ bliski perfekcji. Dopiero teraz widać jak wiele zależy od jego obecności na boisku - zarówno gry jak i uwag w trakcie gry. Może trochę za bardzo cięty jest na mnie chwilami, no ale taki już jest los libero (nie, nie mówię tu o pierwszym secie). 5+
  • Rafał: Bardzo dobra gra, pomijając pierwszy set i krótką dekoncentrację w końcówce czwartego seta (na szczęście ta druga bez konsekwencji). W ataku całkiem nieźle, wyśmienicie w obronie. I to wszystko na kacu po późnym wezwaniu. 4+
  • Piter: Dobrze w przyjęciu, dobrze w ataku. Groźna zagrywka, choć trochę za duży odsetek błędów. 4+
  • Szyba: zdjęty po pierwszym secie - nie bardzo mu szło. Jednak wezwany na pomoc w czwartym secie zrobił co miał zrobić. 4-
  • Wygos: wyśmienicie - stawiał czapę za czapą, rządził na krótkiej, nie psuł zagrywek. Trochę jeszcze za dużo zostawiał swobody atakującym i za często spóźniał dostawienie bloku, przez co piłka rykoszetowała od rąk i nie dawała się podbić, niemniej jednak występ wyśmienity. 5
  • Krzysiek: Nowa pozycja i jak na razie występ przeciętny. Wyśmienicie spełnił swe zadanie w odbiorze - przez 2 sety odebrał w miarę poprawnie dwie piłki i to były wszystkie piłki zaserwowane na niego (2 na 48, ciekawe). Na krótkiej musi się jeszcze z grać z Winim, chodzenie do bloku też powinien potrenować. 4
  • Gorzki: Po tragicznym pierwszym secie wziąłem się w garść - w 4 pozostałych wpadły mi jeszcze 3 punkty - mocna zagrywka między mną i Rafałem w 2 secie, skrót który zdjął mi Piter (oba w drugim secie) i mocna zagrywka po taśmie w czwartym. Ocena za kolejne sety 0, 4-, 4+, 4, 4 czyli razem mocna trója, z plusikiem za to, że pozbierałem się do kupy a nie załamałem, czyli 3+

Klątwa atakujących

Zaczęło sie od Jastrzębia, który rozwalił sobie bark w poprzedniej edycji i w tej prawdopodobnie w ogóle nie zagra.
Następnie, jeszcze przed sezonem, Czajnik złamał sobie głupio rękę.
W jego miejsce miał grać Paweł, ale skręcił sobie nogę, którą włożyli mu na 3 tygodnie w gips.
Nie mając Pawła, chcieliśmy na tej pozycji zatrudnić Krzyśka. Wymówił się jednak wizytą u jakiegoś specjalisty-dentysty, z konieczności na ataku zagrał więc Lolek i to zagrał naprawdę dobrze. Klątwa dała jednak znać o sobie już 4 dni później, kiedy we własne urodziny Lolek nabawił się paru szwów na twarzy w wyniku (według niepotwierdzonych źródeł) bliskiego spotkania z nieustalonymi osobnikami płci męskiej.

Miejmy nadzieję, że klątwa nie tyka ponownie i Czajnik jest bezpieczny...

9.03.2008

Motylem byłem ale utyłem.. czyli jak wygrywając 2:0 przegraliśmy 3:2

Zaczęło się od problemów z pozbieraniem składu.. :> Czajnik połamany, Gorzki w raju, Tomek świętował Dzień Kobiet (zachowanie godne naśladowania ;) ) szkoda tylko, że poinformował o tym o 13:30 (tego radzę nie powielać) a co do Rafała i Pawła nie mam pojęcia. (Piter: Rafał na kajakach, Paweł w Puławach pomaga utrzymać sie 3 lidze w lidze :D) W końcu udało się nazbierać: (ku zaskoczeniu całego zespołu) WILQ !!!, Piter, Lolek, Wini, Karolina (koleżanka Pitera), Krzysiek (kolega Pitera) oraz ja – Daria. Szybkie narady w szatni i plan był taki: szybkie 3:0 i do domku :>
Weszliśmy na hale i rozpoczęło się intensywne rozgrzewanie szkoda tylko, że na 7 osób mieliśmy 2 piłki. Na szczęście Marcin (jak się później okazało nasz sędzia) poratował nas jedną piłką. Trochę klepania piłek i poszliśmy na siatkę. Nawet nieźle to wszystko wyglądało z naszej strony, z kolei ze strony przeciwników różnie to było. Później kilka zagrywek i nie da się ukryć, że wszyscy pozytywnie nastawieni weszli na boisko. A nasze robaczki (jak to nazywa nas Gorzki) rozstawiły się na boisku następująco:
Zaczęło się od grania prostej piłki i przynosiło to pożądane efekty. Gra opierała się na 3 prostych założeniach:
  1. Przyjąć
  2. Rozegrać
  3. Przywalić
  • w przypadku większości piłek zadanie Pitera i Lolka
  • w przypadku gdy Piter i Lolek nie mogą: Wilq lub Krzyskiek
W pierwszym secie wyglądało wszystko ładnie. No może prócz zagrywki Wilqa która miała problemy, żeby zahaczyć o taśmę. Co prawda nie odbiegaliśmy zbyt mocno z punktami, ale jednak to my byliśmy górą i na naszą korzyść zakończył się set. Drugi set niewiele różnił się od pierwszego. Znów proste zasady i wszystko szło ok, no może prócz zgrania Krzyśka z Winim, ale przeciwnicy pomagali nam popełniając błędy. Ten set również zakończył się naszym zwycięstwem. I pewnie nikt by nie przewidział tego co stało się poźniej.

Pozytywnie nastawieni i zmobilizowani wcześniejszymi dwoma wygranymi setami weszliśmy na boisko. W drużynie przeciwników nastąpiła zmiana i nasze lewe skrzydło zaczął pilnować facet gabarytów Winiego lecz objętościowo to ten facet był Winim x 2.. i od razu zaczęły się problemy.. Złapał nas parę razy w bloku i już nie było tak kolorowo. Wtedy pojawiły się też problemy z dogadywaniem się na boisku i wpadło kilka piłek z zagrywki. Próbowaliśmy gonić ale na niewiele się to zdało. My podejrzanie traciliśmy skuteczność w ataku za to przeciwnicy się poprawili w tym elemencie. A wyglądało to mniej więcej tak: ja bronie i piłka o mało rąk mi nie urywa...piłka leci do Winiego...rozgrywa do Pitera... i... bolało... ale walczyliśmy dalej.

Stwierdziliśmy wspólnie, że przeciwnicy zauważyli, że głównie w ataku rządzi Piter i Lolek i mocno naszych zawodników pilnowali... Pomysł zagrania piłki do Karoliny okazał się być bardzo dobrą decyzją i pokazała dziewczyna facetom jak należy obijać blok ;) Goniliśmy powoli.. ale jak tu gonić jeśli najpierw Karolina, później Wini i również Lolek i Wilq nie chcieli być gorsi i posłali piłki w kosmos. Set zakończył się sromotną porażką. Pomyśleliśmy no cóż... wypadek przy pracy... Nie było 3:0 to będzie 3:1... Lolek i Piter dostali wskazówki, żeby nie „walić na pałę” tylko trochę się rozglądać po boisku i ewentualnie piłkę gdzieś palcami wrzucić... oczywiście :> bez odzewu ze strony zawodników i w tym secie szła za. Lolek z Piterem zagrali tak jakby się prześcigali kto lepszą dostanie...(Piter: Ja chciałem zauważyć, że punktowe w meczu dostałem tylko 2. Było troche nieskończonych, wyblokowanych ataków i troche takich, które wyasekurowaliśmy, ale za to chyba mała przesada :P) Walczyliśmy dalej...

Wtedy Wini postanowił zagrać do Wilqa. a ten... o mało nie zabił mężczyzn stojących w wejściu do hali (dla bardziej obrazowego wytłumaczenia: urywając im głowy).. najweselszy w tej sytuacji był fakt, że w pierwszym momencie sędzia (Marcin) pokazał punkt dla nas, co bardzo oburzyło naszych przeciwników, ale Marcin szybko zmienił decyzję przyznając punkt przeciwnej drużynie. Następna piłka to poprawka do Wilqa ale tym razem zrehabilitował się uderzając piłkę prawidłowo. Bardzo ambitnie.. ale dwa młotki to mało na rozpędzającą się drużynę przeciwników. Nasi panowie opadali z sił i wszystko zaczęło coraz gorzej wyglądać.. I stało się.. kolejny set w plecy.. Z chęcią wygranej weszliśmy na boisko w secie piątym. I wszystko nieźle się układało do stanu 5:5.. wtedy to szczęście zaczęło sprzyjać przeciwnikom i doprowadzili do 8:5 dla nich. Zmiana stron.. Gonimy powoli i już ładny wynik 8:8. Zapowiadało się, że zawalczymy w tym secie... Wtedy to jednak przeciwnikom zaczęło sprzyjać szczęście i wygrywali 12:9. Dobre zagrywki Karoliny pozwoliły doprowadzić do stanu 12:12. Następne piłki należały jednak do przeciwników i pełni złości z niewykorzystanej szansy udaliśmy się do szatni. Tam wszyscy stwierdziliśmy, że zabrakło jednego przyzwoicie uderzającego mężczyzny więcej.

Oceny:

Piter: Grał bardzo ambitnie i przez pierwsze dwa sety na bardzo dużej skuteczności. W secie trzecim i kolejnych zeszło z Niego powietrze, ale mimo to mobilizował wszystkich do walki i sam starał się jak najwięcej zdziałać. Kary godne jest natomiast uderzanie w pół siatki sytuacyjnych piłek które wcześniej zostały wybronione przez resztę drużyny. Minus również za to, że pomimo tego, że 28,57% drużyny stanowiły dziewczyny wciąż krzyczał „gramy chłopaki/panowie” i to w dodatku w Dzień Kobiet. (Piter: Oj, nie bądźmy już tacy drobiazgowi :P Skoro nie chcecie zaakceptować tłumaczenia, że grałyście jak faceci to będzie w takim razie takie, że Wy grałyście, chłopaki nie grali, wiec zwracałem sie tylko do nich :D To jak Daria, teraz już 4- ;> :D) ocena: 3+
Lolek: Podobnie jak Piter pierwsze dwa sety na wysokiej skuteczności. W trzecim i kolejnych setach zabrakło już sił. Nie da się ukryć, że jak na jego warunki po drugiej stronie miał całkiem niezłe blokowisko, ale nie dał się przekonać, że nie tylko gwoździami można punkty zdobywać i czasem wystarczy pomyśleć i kiwnąć. Ocena: 3
Karolina: Jak na pierwszy mecz w tej drużynie bardzo pozytywnie. 100% skuteczność (1/1 atak;) ) i do tego całkiem niezła zagrywka która przynosiła punkty. Robiła dokładnie to co było jej zadaniem na boisku (markowała środek bloku ;) )Ocena: 4
Krzysiek: Chyba jednak więcej się po koledze spodziewaliśmy. Mogło to być również spowodowane tym, że nie byli kompletnie zgrany z Winim.. a tekst „Czajnik by to skończył” raczej nie działał na Niego mobilizująco. Poprawnie w zagrywce ale prawdę mówiąc nic poza tym. Ocena: 3-
Wini: Pierwszy set kiepsko w rozegraniu za to młotki skutecznie atakowały. Kolejne sety lepiej, ale młotki zaprzestały atakować skutecznie. Zagrywka poprawna, bez rewelacji. Nawet wykonał jeden rzut do piłki... i o mało nie musieliśmy zmieniać boiska z powodu utraty klepek w parkiecie. Kilka razy pokazał się w bloku. Grał bardzo prostą piłkę, ale mała ilość osób w ataku to powodowała. Ocena początkowa: 3; końcowa: 4-
Wilq: Po prostu był. Piłek za wiele nie dostał (może to i lepiej dla kibiców, przynajmniej nie ucierpieli). W bloku ładnie pilnował. W zagrywce przez dwa pierwsze tragedia, a później poprawa. Ocena: 3
Pisanie na temat mojej gry pozostawiam Winiemu :)
Daria (libero) : no cóż, za wiele się nie nagrała (o co marudziła całą drogę powrotną), ale jak już grała to chyba robiła to czego od niej oczekiwałem. Może poza tym, że czasami dogrywała mi piłkę jakbym miał 150cm wzrostu ;) oceny nie wystawie bo ciężko ją dopasować do jej ocen, których nie pozwoliła mi przeczytać, pewnie bojąc się mojej zemsty.

Wnioski:

  1. Potrzebujemy więcej armat.
  2. Potrzebujemy jeszcze więcej armat.
  3. Trzeba się oduczyć walić na pałę.
  4. Granie przez cały mecz jednym skrzydłem nie popłaca.
  5. Powinni panowie zrozumieć, że grają też Panie. (Piter: To jakaś feministyczna propaganda :P Poza tym ten punkt mamy juz omówiony :P uważam go za niepotrzebny tutaj :D)
Dziękuję za uwagę... i do kolejnego ;) Autor(ka:P): Daria prawie Szyszka