20.04.2008

SOLIDNY OPIERDOL!

Mamy teoretycznie 15 osób w drużynie, nawet 16 według oficjalnej strony ligi (no ale tam nam wpisali kogoś kto zagrał raz i więcej się to nie zdarzy raczej).
Możemy odliczyć od tego osoby wpisane z przyczyn towarzyskich - 2.
To zostawia nam 13 zawodników. Rozdzielając to na pozycję mamy
  • Rozgrywający: 1
  • Atakujący: 1
  • Przyjmujący: 4
  • Środkowi: 6
  • Libero: 1
Szokujące, nieprawdaż?
1 rozgrywający i 1 środkowy mają skręcone kostki a reszta może w większym lub mniejszym stopniu grać, i wszyscy wpisali albo dali znać, że przyjdą (oprócz jednego "być może")*
No po prostu luksus, takiego tłumu nie było chyba nigdy.... i wtedy się zaczęło:
"Rozchorowałem się.... więc nie da rady żebym jutro był. Sorka"
Trudno, wciąż mamy rezerwę.
"Na środku na pewno nie zagram, boję się o tą nogę"
Nie no, jasne. Zdrowie najważniejsze.
"Mam nadzieję, że nie jestem dziś potrzebny. Z moją formą fizyczną jest strasznie. A poza tym się nie wyrobię z czasem"
No to musiało być naprawdę źle z formą fizyczną tego środkowego, skoro uznał, ze lepiej bym ja grał na środku. Tym bardziej, że nie był w stanie nawet trafić na halę w czasie, w którym zjadłem obiad, poszedłem do labu coś zabrać, pojechałem z Ochoty na Służew, przepakowałem się, zrobiłem sobie i zjadłem jeszcze jedno danie do obiadu, pojechałem na halę i byłem tam pół godziny przed czasem. No tak, jeśli ktoś potrzebuje 3 godzin czasu żeby trafić na miejsce, to rzeczywiście nie bardzo nadaje się do gry.
"Ja chyba mówiłem że mnie nie będzie raczej. I mam 15 stron protokołu do napisania na jutro"
Oj biedactwo. W końcu terminarz znamy dopiero od miesiąca, a termin oddania protokołu też pewnie znany był zaledwie z tydzień czy dwa.
Na tym tle nieśmiałe próby urwania się naszych kochanych przyjmujących wypadają blado. W końcu "jestem prosto ze spływu", "mam jutro kolosa" i "myślałem że powiedziałem ci, że nie mogę. kurde, kumple mnie zatłuką" nie są lepsze od wymówek naszych środkowych. Chociaż wątpię czy są gorsze.
Różnica polega jednak na tym, że przyjmujący się stawili. Spytali się mnie, czy mogą sobie odpuścić, a nie przekazali mi tylko informację i mieli resztę gdzieś (wszyscy wiemy gdzie, ale jestem tu gościnnie a gospodarz, w przeciwieństwie do mnie, nie jest miłośnikiem dosadnych określeń).
Nie chcę słyszeć żadnych tłumaczeń. Nie dlatego, że przez ostatnie 6 dni spałem 24 godziny, zmuszony do szaleńczej pracy przez debila mojego promotora, że kolejne zachcianki poznałem wczoraj o 20 i siedziałem nad nimi do 2 w nocy, o szóstej wstałem na debilny turniej walczakowy, cały dzień w biegu, z rozwaloną nogą, a jednak przyjechałem i zagrałbym, gdyby było to po prostu potrzebne. Taki debil jak ja jest przecież potrzebny tylko jeden, bo jak inaczej znaleźć kogoś kto będzie pisał głupie posty na cudzych blogach, płacił, dzwonił, kłócił się z sędziami i kolekcjonował wrogów wyzywających mnie bez powodu od chujów przy całej (prawie) drużynie, co nikomu z drużyny nie przeszkadza.
Nie chcę słyszeć tłumaczeń, ponieważ nie ma znaczenia kto był winien a kto nie, czyja wymówka była lepsza i czy były jakieś naciągane. Nawet gdyby wszystkie nieobecności były usprawiedliwione i niezawinione, nie zmienia to faktów:
  • W najważniejszym meczu sezonu, miało być 5 środkowych, a był 1.
  • 12 osób (+ja) ucieszyło się gdy znalazłem halę na środę. "Super, pasuje mi, będę chodził". W ostatnią środę było nas sześciu, w tym ja i 2 ściągniętych w ostatniej chwili kolesi od Walczaka.
  • Zapłaciłem na razie 1320 złotych. Dostałem 250.
Jestem uzależniony od siatkówki i zrobię wiele, żeby móc grać, ale do cholery są pewne granice.
Wolę jednego zawodnika który przyjdzie zawsze gdy będzie potrzebny, niż 4 lepszych nawet od niego, ale którzy wytną mi taki numer, że oleją ten sam mecz zostawiając drużynę z ręką w nocniku.
*Jeden osobnik sugeruje, że mówił, że go raczej nie będzie. Być może rzeczywiście popełniłem błąd. Niemniej Rafał był w stanie opanować umiejętność dzwonienia wystarczającą ilość razy (w tym potwierdzania na dzień przed meczem), od kiedy pozbawiony jest internetu. Wydaje mi się, że argument na poziomie "nie chce mi się" czy "nie lubię" jest mało przekonującą wymówką by usprawiedliwić notoryczne olewanie tej drobnej niedogodności jaką jest wpisywanie swej obecności. Zwłaszzcza w ustach kogoś kto ponoć mieni się informatykiem.

Brak komentarzy: