21.04.2008

No i po ptokach

Przegrywając z Wkrótce pogrzebaliśmy szanse na utrzymanie. Szkoda.
Pierwszy set zaczęliśmy głupio - Wkrótce ma niezłą zagrywkę, a jeśli przyjęcie było jakimkolwiek elementem strategii w doborze zawodników, to jedynie jako argument do selekcji negatywnej.
I na wynik tego faktu nie trzeba było długo czekać. Szyba nie mógł się odnaleźć na środku, po rękach Pitera było widać, że dawno nie grał na rozegraniu, Tadek się nie odnalazł na libero, Paweł się gubił w nieznanym sobie ustawieniu, koszmar. Przegraliśmy do 13.
Na drugi set wyszliśmy bez żadnych zmian i początkowo wydawało się, że nie zemści się to na nas. Paweł pociągnął ładną serią zagrywek i prowadziliśmy 4-1. Punkt za punkt dotrwaliśmy do 8-5 i wtedy zaczęła się katastrofa. 5 punktów z rzędu wpadło i sytuacja w secie się odwróciła. Teraz my bezradnie patrzyliśmy jak punkt za punkt wynik dojeżdża do 25. Najbardziej utkwiło mi w pamięci usilne trzymanie się Pawła nie swojej pozycji w obronie (nie jego wina, nie jest przyzwyczajony do gry z nami) i to, że Piter nie wziął czasu (na nas nie patrzył, a po walczakowym turnieju byłem zbyt zachrypnięty by było mnie słychać.
W trzecim secie 2 ważne zmiany na plus - za Pawła, który jeszcze nie wrócił do formy wszedł Szyba, za Szybę, który środkowym nie jest i chyba nie będzie, wszedł Rafał, który jak na swoje warunki zagrał wyśmienicie. Pozwoliło to nam dotrzeć do stanu 22:22, Piter wziął czas, wkrótce spsuło zagrywkę i udało się wygrać jednego seta.
Niestety czwarty set nie wyszedł jak powinien i przegraliśmy mecz 1:3.
Oceny będą bardzo przypadkowe, bo nie poświęcałem grze takiej uwagi jak zazwyczaj i koncentrowałem się na grze w przyjęciu:
  • Piter jako kapitan... cóż... bez komentarza. Jako rozgrywający utkwiła mi w pamięci piłka, która walnęła w kotarę na maksymalnym zasięgu Czajnika. Chyba najgorszy mecz Pitera jaki widziałem w życiu. 2+
  • Czajnik robił co mógł czyli coś między mało i niewiele. Muszę przyznać, że gdy zwróciliśmy mu uwagę, że ustawiają wyblok i daleką asekurację na niego zaczął grać skrótami. Tyle, że wpływ jednego zawodnika da się zminimalizować i to skutecznie zrobili przeciwnicy. 4
  • Lolek grał nawet nieźle, w przyjęciu go nie zapamiętałem (to dobrze), w ataku co nieco zrobił, na porady z "ławki" reagował (choć z opóźnieniem i niedokładnie). Byłaby czwórka, gdyby nie kategoryczna odmowa gry na środku. 3+
  • Paweł jest jeszcze trochę bez formy, ale mam nadzieję, ze mu to przejdzie. W obronie grał zupełnie inaczej niż my mamy w zwyczaju, w ataku nie wymiatał.3+
  • Szyba zagrał gdzie mu kazali. Niestety kiepsko mu kazali, bo środek siatki to miejsce którego naprawdę powinien unikać. Przesunięty w trzecim i czwartym secie na przyjecie pokazał trochę pazur, ale miał za mało mocy w ataku. 4-
  • Wygos może i jest naszym najlepszym aktywnym środkowym, ale w tym meczu nie zagrał za dobrze. Nie rozumiał się z Piterem, źle skakał do krótkiej, ogólnie wypadł niezbyt okazale. 3 [Czajnik: No tu się nie mogę powstrzymać od komentarza: Wygos na środku zagrał jak szyba - czyli biorąc pod uwagę że jest środkowym, to zagrał na ocenę zero. Gdyby nie kolano Gorzkiego, to zaproponowałbym taką właśnie zmianę.] Trzeba było zaproponować. Piter też marudził, że myślał o wpuszczeniu mnie na rozegranie i zagraniu na skrzydle. Gdybym wszedł na zmianę, jedyne co byśmy ryzykowali to konieczność zrobienia powrotnej zmiany i tyle. A co do oceny - byłem tak przejęty tym co mogę powiedzieć Tadkowi by zagrał lepiej, że gra na siatce sporo mi ukmnęła. Dopiero na Rafała zwróciłem większą uwagę, bo wiedziałem co czuje ;P [Czajnik: Jak to się ma do zdjęcia Wygosa? Nie widzę alternatywy za niego.] Skoro Piter nie przyznał się, że nie chce grać na rozegraniu, to gdybyś zapytał, czy dam radę zagrać za wygosa, to bym powiedział, że dam. Jak przestanę dawać, to zejdę i tyle. Chyba, ze się bałeś, że przez to kolano będę grał gorzej - to możliwe....
  • Rafał zagrał na środku nadspodziewanie dobrze - może nie czapował, ale robił wybloki, podbijał piłki, domykał blok. 4-
  • Tadeusz nie doceniał wcześniej roli libero w drużynie, co zemściło się na nim wyjątkowo szybko. W miarę upływu czasu grał coraz lepiej, ale nie wystarczająco dobrze. 3
Nie daruję sobie tego, że nie zagrałem. Pewnie cierpiałbym gdybym zagrał, no ale tego już się nie dowiem, a wyszło na to, że zrezygnowałem z wzięcia na siebie odpowiedzialności wtedy gdy było to naprawdę konieczne. Tak jak zawrócenie w górach z drogi - choćby nie wiem jak rozsądna to będzie decyzja, będzie się jej żałować kiedy już się zejdzie.

Brak komentarzy: