Bloody Baron de Coubertin
Mamy nauczkę na przyszłość - Fair Play Fair Playem, ale punkty niech zostają po naszej stronie. Zamiast tego wiedzeni wrodzoną uczciwością poprzyznawaliśmy się do błędów i "zwróciliśmy" przeciwnikom 3 punkty. Efekt? Mimo dwóch piłek setowych zawiedliśmy w końcówce pierwszego seta i zamiast gładko wygrać 2:0 (w pierwszym secie do 21) przegraliśmy 2:1.
Tym bardziej boli, że w kolejnych setach sędzia dał popis stronniczości... No może nie popis ale zdarzyło mu się widzieć coś czego nie było, nie zobaczyć czegoś co było, takie tam.
* [No już zostaw tego sędziego, nam też przydzielił parę punktów niezasłużonych]
Wniosek z tego sezonu [przełomowe odkrycie ;p] - umiesz liczyć, licz na siebie, a na pewno nie oczekuj, że ktokolwiek doceni grę Fair. Trzeba ćwiczyć nieprzyznawanie się, zasłanianie przeciwnikom zagrywającego, wszystko, co przeszkodzi przeciwnikowi a sędziowie tego nie gwiżdżą. No good deed remains unpunished.
Z drugiej strony, jak jeszcze raz nas koledzy wystawią i zostawią nas samych w pięciu, w tym 2 rozgrywających i jeden, który musi rozgrywać z konieczności, to... No właśnie, muszę coś wymyślić na taką okazję.
Z drugiej strony [a raczej z trzeciej] wreszcie miałem okazję poatakować w meczu o punkty. Skuteczność w ataku taka sobie, ale nie zrypałem żadnej piłki, co było moim podstawowym celem. Oczywiście zdarzyło się parę typowo Gorzkich farfocli po taśmie, ale punkt to punkt. [ano! liczy się skutek]
Za to rozgrywanie... Cóż, występujący 3 raz w życiu na tej pozycji Czaja i nawet Dziuba po miesięcznej przerwie robili to lepiej ode mnie.
[Rozgrywający muszą być twardzielami. Teraz już wiem jak to jest: nrewówka, ważne piłki i nie możesz sobie przywalić jakiejś ściny, tylko cały czas dokładnie i delikatnie... A mogłem so fuckin' więcej KIWAĆ ;-)]
W sumie to było na luzie i zabawnie i gdyby nie sędzia pewnie wspominalibyśmy ten mecz znacznie lepiej...
* [w nawiasach to mój komentarz]. Czajnik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz